Ein Wrack wurde „gehoben“

Sonderausstellung im Barther Vineta-Museum eröffnet

Viele Monate beschäftigten sich Karin Strobelt und Jürgen Peters mit einem Teil der maritimen Geschichte. Hilfe aus dem In- und Ausland gab es. Im Museum sind die Früchte des Puzzlespiels zu sehen. Barth (OZ) Ein Erfolg für die Organisatoren einer Ausstellung über das Wrack der „Admiral von Trotha“ im Barther Bodden wurde die Eröffnung am Freitag. Das Interesse war riesig – mehr als 70 Gäste füllten den Vortragssaal des Barther Vinetamuseums. Dr. Melanie Ehlert dankte den Organisatoren Karin Strobelt und Jürgen Peters. Herzlich begrüßte Bürgermeister Mathias Löttge ehemalige Mannschaftsmitglieder der „Admiral von Trotha“, die zur Veranstaltung teils sehr weit angereist waren.

   Jürgen Peters informierte über die wechselvolle Geschichte des 1919 in Norwegen in Dienst gestellten Dreimast-Toppsegelschoners. 1925 wurde er nach Estland verkauft und fuhr dort als „Fünf Schwestern“ für einen deutschen Eigner. Im Jahre 1934 als „Maj“ nach Schweden veräußert, ging das Schiff 1938 bereits als „Egerland“ – zunächst für einen privaten Eigner – nach Deutschland, wo es 1939, zehn Tage vor Ausbruch des Krieges, vom Reichsverkehrsministerium unter dem Namen „Admiral von Trotha“ als stationäres Schulschiff für die Reichsparteischule III und die Marine-Hitlerjugend in Betrieb genommen wurde. Ab 1941 war der Liegeplatz Ziegenort am Oderhaff. Hier erhielten die so genannten „Junggasten“ in Dreiwochenlehrgängen eine seemännische Grundausbildung, mit der sie auf den Dienst in der Kriegsmarine vorbereitet werden sollten. Als 1945 die Front von Osten näher rückte und die Gefahr von Bombenangriffen auf Stettin und Swinemünde immer größer wurde, beschloss die Stammbesatzung, das Schiff an einen anderen Standort im Nordwesten zu verholen. Mit Hilfe von zwei Schleppern – das Schiff war nicht mehr seetüchtig – setzte man sich mühsam über Greifswald-Wieck in Richtung Stralsund in Bewegung. Da diese Stadt inzwischen zur Festung erklärt worden war, durfte man nicht anlegen. Auf die Ostsee konnte man auf Grund der mangelnden Seetüchtigkeit ebenfalls nicht. So blieb nur Barth übrig, wo man Ende März ankam. Die Menschen gingen von Bord und setzten meist ihre Flucht in Richtung Westen mit Lastwagen fort. Das Schulschiff lag herrenlos mit seinen Vorräten im Hafen und war für die Barther eine willkommene Beschaffungsquelle. Hier setzen auch die persönlichen Erinnerungen von Jürgen Peters ein, der als Junge trotz elterlichen Verbots auf das Schiff ging, aber – statt wie die anderen Barther – „etwas Nützliches“ mitzubringen, mit Propagandamaterial nach Hause kam. Die am 1. Mai 1945 in Barth eingetroffenen sowjetischen Truppen begutachteten das Schulschiff, hatten aber wegen des desolaten Zustandes kein Interesse daran. Die Barther hatten sich inzwischen an den Holzaufbauten und Planken zur Brennholzgewinnung bedient, die Masten waren als Hebebäume bei der Flugplatzdemontage im Einsatz und sogar das Ruderhaus fand sich im Garten eines ehemaligen Schiffers als Laube wieder. In diesem Zustand wurde das Schiff von der Firma Stüdemann übernommen, aufgeplankt und zur Ramme umfunktioniert, die bis 1953 im Barther Hafen und den Boddenhäfen im Einsatz war.

   Jürgen Peters erklärte, dass er sich schon lange mit dem Gedanken der Erforschung dieser Schiffsgeschichte getragen habe, dieses aber erst nach dem Heben des Ruderblattes durch die Firma Bossow im Februar gemeinsam mit Karin Strobelt in Angriff nahm. Gerd Bossow stand dann neben Armin Pfeiffer und der Familie Sommer auf der Liste der Danksagungen für geleistete Unterstützung mit ganz oben.

VOLKER STEPHAN

Bild wird geladen

Von links: Jürgen Peters, Heinz Münchow (Juni 1943 auf der Trotha), Herbert Krüger (März/April 1944), Harald Werner (1944), Karin Strobelt und Hermann Breu (1943 dreimal auf der Trotha).

Foto: V. S.

 

 

JEDEN WRAK ZOSTAŁ "WYDOBYTY"

Otwarcie specjalnej wystawy w Barther w Vineta-Muzeum

Wiele miesięcy zajęło organizatorom tej wystawy -Karin Strobel i Jurgenowi Petersowi ułożenie historii o wraku" Admirał von Trotha  "z puzli" w jakąś całość. Musieli korzystać nawet z pomocy z zagranicy. Wystawę w Barth o wraku "Admirał von Trotha" otwarto w piątek. Zainteresowanie było ogromne. W sali wykładowej muzeum Vineta zebrało się 70 osób. Dr.Melanie Ehlert dziękowała organizatorom-Karin Strobel i Jurgenowi Petersowi za ich pracę oraz powitała Burmistrza Mathiasa Lottge - byłego członka załogi "Admirała von Trotha". Niektórzy przyjechali z bardzo daleka.


Jacht "Admirał von Trotha"

O całej historii statku opowiadał Jurgen Peters. Statek został zbudowany w stoczni w Norwegii w 1919 roku, był trójmasztowcem. W 1925 roku został kupiony przez niemieckiego armatora z Estland i zmieniono mu nazwę na "Pięć sióstr". W 1934 roku sprzedano go do Szwecji i znowu mu zmieniono nazwę na "Maj". W 1938 roku kupił go niemiecki armator i zmienił mu nazwę na "Egerland" - statek znowu wrócił do Niemiec. W 1939 roku na 10 dni przed wybuchem wojny został przejęty przez Niemieckie Ministerstwo i nadano mu nazwę "Admirał von Trotha". Był statkiem szkoleniowym Niemieckiej Partyjnej Szkoły III Rzeszy Marynarzy i Hitlerjugend. Od 1941 zacumowany był w Trzebieży - Ziegenort. Tam szkolono marynarzy wojennych. Jak w 1945 roku zaczął się zbliżać front wschodni oraz coraz częściej bombardowano Szczecin i Świnoujście - załoga statku postanowiła przeholować go w inne miejsce, bardziej na północny - zachód. W tym czasie statek sam nie był w stanie płynąć, dlatego holowały go dwa  holowniki. Holowali go do Greiswald - Wick w kierunku Stralsundu, który w tym czasie uważany był za twierdzę. Ale niestety tam dowiedzieli się, że nie można go tu pozostawić, więc z powrotem musieli go odholować do Barth - było to w końcu marca. Załoga opuściła statek i zaczęła uciekać ciężarówkami na zachód. Statek został więc bez załogi , opuszczony z pełnym wyposażeniem i zapasami. Z czasem stał się miejscem zaopatrzenia miejscowej ludności z Barth. Jurgen Peters przypomina sobie , jak będąc dzieckiem miał zakazane przez rodziców chodzenie na ten statek. Jednak ciekawość zwyciężyła i wszedł na statek , aby coś przynieść. Ale znalazł tam już tylko materiały propagandowe, które przyniósł do domu. W 1945 roku weszło wojsko radzieckie. Pierwsze co oglądali to ten statek, ale nie znaleźli tam nic ciekawego bo był to tylko statek szkoleniowy. Ludność Barth rozbierała statek na opał. Natomiast żołnierze radzieccy zabrali maszty, które używali jako podnośniki przy demontażu lotniska. część statku ktoś postawił sobie w ogrodzie zamiast altanki. Resztki jakie pozostały zostały przejęte przez firmę Studemann. Do 1953 roku stało tylko obramowanie tego statku.

Jurgen Peters od dłuższego czasu nosił się z zamiarem zbadania historii tego statku. Dopiero jak w lutym ten wrak wydobyła firma Bossow, podjął decyzję i z pomocą Karin Strobel zaczął szukać informacji o tym statku. Na pierwszym miejscu listy z podziękowaniem za pomoc byli: Gerd Bossow, Karin Strobel, Armin Pfeiffer i rodzina Sommer.